SZCZUCZYN PAMIĘTA – PAMIĘCI CYWILNYCH OFIAR NALOTU SOWIECKIEGO 12 STYCZNIA 1945 ROKU – SZCZUCZYN PAMIĘTA

Barbara Paszkowska
„Śmierć nadeszła z nieba”
Wybrane fragmenty
„Nalot
Pierwsi samoloty dostrzegli pracujący w rzeźni mężczyźni. Nadlatywały nisko z kierunku Jambrzyk – 12 bombowców i 4 myśliwce, a czerwone gwiazdy na skrzydłach były widoczne z daleka. – Patrz, Ruskie gubią jajka – wykrzyknął jeden i nie był to dowcipny okrzyk, tylko pełen grozy. Pierwsze bomby spadły na szosie w okolicach cmentarza, dalsze trafiały na ulicy Szpitalnej, Kościelnej, Rynku, Wąsoskiej – znacząc trasę lotu gruzami i ciałami zabitych. W przybliżeniu na miasto zrzucono około 40 bomb, z których znaczna część nie eksplodowała. Rozbijały się o zamarzniętą ziemię nie wyrządzając nikomu szkody. Niestety, były też bomby, które eksplodowały… . Na Rynku spadło około 14 bomb. Podmuch wybuchu otworzył wszystkie drzwi w domach, kurz unosił się w powietrzu, cichnący ryk samolotów mieszał się z krzykiem ludzi na ulicy. Domów (gdzie mieści się apteka i Birawit) już nie było – pozostały tylko gruzy, bomba uderzyła w dom (obecnie Bank Spółdzielczy) grzebiąc pod gruzami mieszkańców. Następna eksplodowała o 2 m od sklepu mięsnego (Plac Tysiąclecia 25), a odłamki spowodowały masakrę oczekujących ludzi. Od odłamków na miejscu zginęli Antoś i Staś, a oszalały koń nadal pędził wokół Rynku. […] Huk odlatujących samolotów sparaliżował Helenę. Stanęła i nie wiedziała: wracać do domu czy uciekać. Decyzję za nią podjął niemiecki żołnierz – wciągnął ją do okopu. W ułamek sekundy później grzechotały odłamki bomby eksplodującej przy ulicy szpitalnej, tej samej bomby, która urwała nogę Reni Miklaszewskiej. Za chwile następna eksplozja – trochę dalej. Helena żyła i zawdzięczała swe życie znienawidzonemu wrogowi…. Bomba na ulicy Wąsoskiej zabiła dwie osoby, najokropniej wyglądały zwłoki Józefa Kochanowskiego z wnętrznościami na przewodach elektrycznych i drzewach. […]
Po…
W kilka sekund po tragedii Rynek był usiany zabitymi i rannymi. […]
Z hotelu wybiegli Niemcy z noszami, zaczęli rannych nosić do szpitala bez względu na narodowość. Swoich zabitych uprzątnęli błyskawicznie. Zbiegli się ludzie, zabierali najbliższych, a krwawe smugi znaczyły drogę na bruku Rynku.
Na środku placu siedziała kobieta, była w stanie agonii – kiwała się do przodu i do tyłu, trzymała w dłoni kurczowo zaciśnięty kosz z zakupami. […]
Na progu sieni Rynku 18 siedziała kobieta (pochodząca z przesiedleńców) trzymająca się za nogę. Uciekała do sieni a lecący odłamek uciął jej pietę (zmarła po kilku dniach na zakażenie).
Helena Zajkowska leżała wśród zabitych przy sklepie – miała pocięty odłamkami brzuch. Zabrano ją do szpitala, a dziećmi zaopiekowała się p. Bednarowicz a następnie ciotka Kaczyńska. […] Na Gumiennej przy domu nr 2 leżał zabity mężczyzna z Białaszewa a obok stał koń…Kilka kroków dalej siedziała martwa kobieta z koszem pełnym zakupów.
Bomba wpadła przez komin domu Chrostowskich przy ul. Gumiennej 14. Odłamek zranił nogę Jadzi Szczemirskiej. Szczęście, że poprzedniego dnia przeniesiono stad skład amunicji. Strach pomyśleć, co stałoby się , gdyby… . Do mieszkania księdza Załuski przez sufit wpadła bomba, trafiła w łóżko i nie eksplodowała. W budynkach przykościelnych mieścił się sztab niemiecki. […] Zabitych było dużo: teść Adam Zyskowski, felczer Józef Zajkowski, obie Chełmińskie i obie Kruczewskie, cichy i dobry sąsiad – kawaler Stanisław Maciejko (pochodzący ze Sławna), zginął Żyd Słucki i zamieszkujący na kwaterze oficer niemiecki.” […]
Zastanawia mnie trafność rozeznania terenu przez Rosjan: przecież bombardowano sztab, skład amunicji, radiostacje, hotel. Czy w mieście mieli Rosjanie szpiegów? Czy też mieli wśród Niemców? Bo skoro nie, to dlaczego dzień przed nalotem przeniesiono skład amunicji? Czy był to przypadek, że zbombardowano miasto w piątek gdy odbywał się jarmark? Czy też była to celowa akcja skierowana przeciwko cywilnej ludności? Dlaczego wysłano aż tyle samolotów? Czy Szczuczyn był głównym celem nalotu, czy potraktowano miasto bombami „przy okazji”? Kto jest odpowiedzialny za masakrę, która była zbędna na kilka dni przed wyzwoleniem miasta? Są to pytania na które nie spodziewam się uzyskać odpowiedzi. Być może w dawnych archiwach wojskowych jest odpowiedź na pytanie o przyczynę tragedii miasta. A może był to kaprys jakiegoś dowódcy i nie został nawet odnotowany w dokumentach? Czas zaciera ślady. Wypadają z pamięci nazwiska przyjaciół, znajomych….
Na szczuczyńskim cmentarzu znajduje się zbiorowa mogiła około 40 osób – ofiar nalotu. Wiele osób pochowanych jest w rodzinnych grobach.”
Henryk Świderski
„Mój dziecinny żywot w czasie II Wojny Światowej (1939-1945).
Wspomnienia z lat dziecinnych z rodzinnego Szczuczyna”
Legionowo – Szczuczyn, 27 lipca 2016 roku.
Wybrane fragmenty
„W ramach wspomnień historycznych z dziejów miasta i gminy Szczuczyn – tym razem zdecydowałem się na podjęcie próby rzetelnego opisanie mojego dziecinnego żywota w czasie II Wojny Światowej (1939-1945).
Okres lat 1939-1945 – to okres hitlerowskiej, bolszewickiej i ponownie hitlerowskiej okupacji ziemi Szczuczyńskiej w czasie od rozpoczęcia do zakończenia działań wojennych na tym terenie.
Ten temat uważam za nieprzypadkowy. Wynika to z tego, że przeżycia wojenne do dziś tkwią w mojej pamięci i psychice.
Chociaż w życiu dorosłym były też chwile grozy i obaw – ale po ich pokonaniu – zapomniałem o nich lub prawie zapomniałem, że takie były.
Ale tych przeżyć z okresu dzieciństwa w okresie II Wojny Światowej nie udało mi się zapomnieć. […]
Wielką tragedią mojego dzieciństwa było bombardowanie Szczuczyna przez sowietów w dniu 12 stycznia 1945, w wyniku, którego zostało rannych około 200 osób, a wielu straciło życie. Wśród zabitych było wielu znanych mi osobiście osób – m.in. Pan Józef Zajkowski, Pani Kuczewska, rodzina Państwa Chełmińskich, Pan Wyłuda, Pan Sobolewski i Pan Kwiatkowski.
Wśród rannych było wielu dzieci w moim wieku, m. in. Jadwiga Szczemirska (obecne nazwisko Wierzchoś). Bombardowanie to dokonane zostało w porze południowej, gdy przed sklepem mięsnym na Rynku stała duża kolejka klientów. […]
[…] głęboko przeżyłem amputację kończyny dolnej Pana Stanisława Malinowskiego, uszkodzonej w czasie bombardowania miasta przez wojska rosyjskie w ostatnich dniach wojny. Jego jęki bólowe dochodzące z sali operacyjnej Szpitala, dolatywały aż na nasze podwórko i ja to słyszałem. Do dziś w uszach moich brzmią te jęki dochodzące z otwartego okna sali operacyjnej Szpitala. […]
Od początku stycznia aż do opuszczenia Szczuczyna przez okupanta niemieckiego w dniu 22 stycznia 1945 r. – obie armie okupacyjne ostrzeliwały (a także Rosjanie bombardowali) miasto prawie każdego dnia i na pewno każdej nocy.
To był najstraszniejszy miesiąc w moim życiu dziecięcym.
W jednym z bombardowań około godz. 12 – trzy bomby padły i eksplodowały na polu przydomowym naszego gospodarstwa rolnego. Ja w tym czasie rąbałem drzewo na opał. Wcześniej – słyszałem nadlatujące samoloty, przerwałem pracę i skryłem się w piwnicy znajdującej się pod częścią podłogi w szopie. Gdy po bombardowaniu wyszedłem z ukrycia, zauważyłem na dachu szopy brak dachówek na skutek pobicia. Resztki tych dachówek, leżały m.in. obok pieńka, na którym przed chwilę rąbałem drzewo. Zobaczyłem też dwa odłamki bombowe, które też leżały obok pieńka. Odłamki były jeszcze gorące, a posadzka pod nimi parowała mimo ogromnego mrozu.
Przeżyłem też nalot bombowy na zespół poklasztorny przy Kościele, dokonany też w styczniu 1945 r. Celem tego ataku bombowego była siedziba jednego z generałów niemieckich. W rzeczywistości generał w tym czasie przebywał na innym terenie. Ale w tym czasie ks. Wodecki w jednym z pomieszczeń jego mieszkania na plebani, uczył na pamięć ministrantury młodych ministrantów nieumiejących jeszcze czytać. Jednym z tych uczestników byłem również ja. Jedna z małych bomb utknęła w podłodze korytarza – ale nie eksplodowała i nie wyrządziła znacznych szkód materialnych – poza dziurą w suficie i dachu… .”
Tekst opracował
Janusz Siemion
BCK w Szczuczynie
Źródło: Archiwum Społeczne
działające w BCK w Szczuczynie
